Menu
Norwegia

Trolltunga, czyli jak spełniłam marzenie

Norwegia Trolltunga

Udało się! Trolltunga zdobyta!

Choć wiele przeciwności stawało nam na drodze i bywały momenty, w których myśleliśmy, że nam się nie uda, to jednak daliśmy radę. Problemy, wahania i wręcz minimalna ilość czasu chciały zrujnować nasz plan, ale nasza ogromna chęć zobaczenia Jęzora Trolla i odrobina szczęścia sprawiły, że jednak wszystko się powiodło!

Trolltunga od dawna była na mojej liście największych podróżniczych marzeń.

14 VI 2017, środa (Sand – Trolltunga)

Walka z czasem

Budzimy się na polu namiotowym ok. 9.00, z wyrzutami sumienia. Powinniśmy wstać co najmniej dwie godziny wcześniej, żeby jak najszybciej dostać się do Oddy, a następnie ruszyć ku szlakowi na Trolltungę, ale nasze organizmy zdecydowanie domagały się więcej snu.

Dzień wcześniej przemieściliśmy się z Preikestolen do miejscowości Sand, gdzie poza stacją benzynową i kempingiem przy głównej drodze (no i niebrzydką, norweską okolicą) nie ma właściwie nic.

Zwijamy szybko mandżur i wychodzimy na drogę łapać stopa. Dość szybko zatrzymuje się sympatyczny starszy Norweg, który podrzuca nas kilka kilometrów aż pod swój dom nad jeziorem, przy którym wybudował sobie także niewielki ośrodek wypoczynkowy i knajpę. Jak twierdzi, gdy ma zamiar otworzyć tę ostatnią, daje ogłoszenie do lokalnej gazety, dzięki czemu okoliczni mieszkańcy się o tym dowiadują i są jednocześnie do niej zapraszani. Pokoje natomiast wynajmuje turystom, jednak zdecydowanie nie jest to miejsce oblegane przez dzikie tłumy.

norwegia Rogaland autostop

Vikane Hyttetun

Norwegia, Rogaland, autostop

Pod Vikane Hyttetun łapiemy stopa ok. pół godziny, po czym do swojej ciężarówki zgarnia nas pewien Litwin pracujący w Norwegii. Mijamy niezliczoną ilość tuneli, przejeżdżając z nim ok. 20 km.

Norwegia autostop Rogaland

Mamy dzisiaj szczęście!

Następnie pomaga nam norweska nauczycielka matematyki, dzięki której pokonujemy kolejne 20 km zbliżające nas do celu. Po drodze spotykamy gromadę wyluzowanych owiec. Pani zatrzymuje więc auto, zostawia nas i idzie się z nimi rozprawić. Po powrocie informuje nas, że tak właściwie, to te owce należą do jej brata. Jesteśmy prawie zaskoczeni.

Norwegia autostop owce

Przeganianie owiec z drogi 🙂

Pani matematyczka wysadza nas w naprawdę dobrym miejscu – w końcu widzimy tablicę z napisem Odda! To znaczy, że Trolltunga jest już naprawdę coraz bliżej i przy odrobinie szczęścia za chwilę zatrzyma się ktoś, kto jedzie prosto do miasteczka. Jest już około południa, więc jeśli uda nam się szybko tam dostać, nasze szanse na zdobycie Jęzora Trolla znacznie wzrosną (jest czwartek; w sobotę rano musimy być w Bergen, a w niedzielę mamy samolot z Oslo).

Norwegia autostop Trolltunga

Norwegia autostop jezioro

Nie czekamy długo. Już po paru minutach jedziemy camperem do Oddy z parą Francuzów. Docieramy do samego centrum, gdzie upewniamy się, o której godzinie następnego dnia odjeżdża bus do Bergen. Okazuje się, że mamy czas do 16.45, więc trochę więcej niż dobę. Wiemy, że trasa jest wymagająca i w obie strony zajmuje ok. 11 h (z plecakami ten czas jeszcze się wydłuża). Pozostaje również problem dostania się na szlak (kilkanaście km od Oddy).

Łapiemy kolejnego stopa. Do pobliskiego Tyssedal zabiera nas starszy pan niemówiący po angielsku (co w Norwegii jest rzadkością). Jesteśmy mu niewymownie (dosłownie!) wdzięczni, bo to przecież znowu parę kilometrów bliżej celu.

A może by tak zawrócić?

W Tyssedal jednak utknęliśmy. Nikt się nie zatrzymuje. Turyści nie jadą już na szlak, bo jest późno. Niemal wszyscy zmierzają w przeciwną stronę. Po godzinie czekania postanawiamy iść pod górę w stronę parkingu i szlaku. Niestety, dochodzimy do miejsca, w którym droga dla pieszych się kończy. Musimy wracać. Dopada nas powoli zmęczenie i irytacja. Jeszcze chwila i być może dołączyłoby do tego wszystkiego poczucie rezygnacji.

W samą porę dostrzegamy jednak małego busika z napisem „Odda taxi”, jadącego w naszą stronę. Nie ma czasu na rozmyślania – postanawiamy go zatrzymać. W efekcie za 180 NOK (90 NOK od osoby) w kilkanaście minut docieramy na parking tuż obok szlaku. Nareszcie!

Jest już jednak wieczór. Godzina 18.00 to zdecydowanie nie najlepsza pora na rozpoczęcie trekkingu, nawet jeśli ściemni się dopiero około północy. Nie mamy jednak wyjścia. Ruszamy z ciężkimi plecakami, w tym z namiotem, na szlak. Jesteśmy jedynymi, którzy wchodzą pod górę, wszyscy już wracają. Pierwszy kilometr to najgorsze podejście na całym (11-kilometrowym) szlaku. Trolltunga jawi nam się w tym momencie jako coś odległego i niedostępnego, choć jesteśmy przecież już tak blisko! Rozbijamy namiot po drodze, szykujemy kolację i wcześnie się kładziemy, tak by o 5.00 móc wstać i ruszać dalej.

Norwegia nocleg i namiot Trolltunga

Norwegia obozowisko Trolltunga

15 VI 2017, czwartek, (Trolltunga – Bergen)

Ciężka trasa na lekko

Wyruszamy o 6.00, zostawiając namiot i większość rzeczy w krzakach. Zamierzamy oczywiście po wszystko wrócić. Gdybyśmy mieli iść z całym dobytkiem na plecach aż na Jęzor, na pewno nie udałoby nam się zdążyć na autobus z Oddy do Bergen po południu, a na to nie możemy sobie pozwolić, bo musimy zdążyć na pociąg, na który mamy już bilety. Zabieramy więc tylko wodę, jedzenie, aparat, kamerę i płaszcze przeciwdeszczowe.

Trasa okazuje się wymagająca – Preikestolen to przy niej pikuś. Ma łącznie 22 km, a po drodze zalega jeszcze sporo śniegu (dopiero dzisiaj zaczyna się sezon, w którym można oficjalnie pokonywać ten szlak bez przewodnika), jest mnóstwo wody i błota. Michałowi przemakają buty już na trzecim kilometrze – wystarczyło jedno nadepnięcie na zdradliwą zaspę; mnie dopiero w drodze powrotnej. Podsumowując, jedynie pierwszy kilometr tej trasy wymaga dużego wysiłku, później trzeba uważać głównie na śliskie powierzchnie, których jednak jest sporo.

Norwegia szlak na Trolltungę i snieg

Norwegia szlak na Trolltungę

Norwegia Trolltunga tablica na szlaku

Jeszcze tylko kilometr!

Trolltunga zdobyta. Dotarliśmy!

Na Jęzorze stajemy ok. 10.30. Jest sporo mgły, ale udaje nam się coś zobaczyć i uchwycić to na zdjęciach. Trolltunga jest niesamowita. Na żywo wygląda jeszcze lepiej niż na najpiękniejszych zdjęciach.

Norwegia Trolltunga podróżnicy

Choć widoki zapierają dech w piersiach i najchętniej zostalibyśmy tu na kilka godzin, by się nimi napawać, nie spędzamy zbyt wiele czasu na Jęzorze. Lodowaty wiatr zdecydowanie na to nie pozwala, nie mówiąc już o czasie, który wciąż nas goni. Ruszamy więc z powrotem. Po drodze pogoda się poprawia, więc szybko robię jeszcze parę zdjęć. Rano, gdy szliśmy, przez gęstą mgłę nie widzieliśmy prawie nic.

Norwegia Trolltunga szlak

Norwegia szlak na Trolltungę

W międzyczasie helikopter ratowniczy zgarnia mężczyznę, który złamał na szlaku nogę. Wcale nas to nie dziwi, o kontuzję tu naprawdę łatwo. Mijamy też coraz większe grupki ludzi wchodzących na górę. Co szokujące, sporo z nich ma na nogach… adidasy.

Norwegia Trolltunga helikopter ratowniczy

I po wszystkim…

Jest po 16.00, gdy znajdujemy się na dole, na parkingu. Nie mamy wiele czasu, a właściwie – prawie wcale. Podjeżdża jakaś taksówka. Szybka rozmowa z kierowcą i już po chwili jesteśmy w środku, a wraz z nami jeszcze dwójka innych ludzi. Taksówkarz twierdzi, że w 20 minut uda mu się dotrzeć do Oddy. Ma rację. O 16.38 jesteśmy na przystanku i czekamy, wykończeni, ale zadowoleni, po całodziennym trekkingu, z przemoczonymi butami, na autobus do Bergen. Udało się!

Jeżeli interesuje Cię Norwegia, zajrzyj też do innych naszych wpisów:

Preikestolen i Stavanger – relacja i przewodnik

Oslo w jeden dzień – co zobaczyć?