Lubimy aktywne podróżowanie, więc wyzwania w stylu „Malta w 4 dni” nas nie przerażają. Wiele osób twierdzi, że pobyt w tym kraju powinien trwać optymalnie tydzień. Wszystko po to, by w spokoju zajrzeć do najciekawszych miejsc na wyspie, ale jeszcze się nie znudzić. A co jeśli z jakichś powodów zdecydujesz się na krótszy wypad? Jak zorganizować wtedy plan zwiedzania?
Zapewniamy, że nie jest to takie trudne. W tym wpisie przekazujemy Ci gotowy plan na 4 dni eksploracji Malty. Jest różnorodnie i aktywnie, ale bez przesady. Wiadomo, trzeba dokonać jakiejś selekcji przy tak niedługim czasie pobytu, ale myślę, że udało nam się to nieźle.
SPIS TREŚCI
- Kiedy na Maltę?
- Dzień 1
- Przylot + wieczorny spacer po Valletcie
- Dzień 2
- Valletta
- Żurrieq
- Mnajdra i Ħaġar Qim
- Klify Dingli
- Mdina
- Dzień 3
- Valletta
- Klify Xlendi (Gozo)
- Victoria/Rabat (Gozo)
- Dzień 4
- Valletta
- Bormla, Isla i Birgu
- Informacje praktyczne
- Ceny wstępów
KIEDY NA MALTĘ?
Styczeń w Wielkiej Brytanii najprzyjemniejszym miesiącem nie jest – o ile w Polsce można liczyć wtedy na śnieg i trzaskający mróz, tak tutaj jedyną atrakcją jest wtedy zimny deszcz połączony z wiatrem okrutnikiem.
W takich warunkach człowiek zaczyna się zastanawiać: a może by tak uciec na chwilę do miejsca, w którym temperatura pozwoli rozstać się z grubą kurtką? I człowiek zastanawiać się zbyt długo nie musi. Odpowiedź na to pytanie zna bowiem jeszcze przed jego zadaniem, a jeśli jeszcze dodatkowo szukając niedrogich lotów na stronie Ryanaira uświadamia sobie, że z miasta, w którym mieszka, regularnie i w bardzo dobrej cenie kursują samoloty na taką – powiedzmy sobie – słoneczną Maltę, to już wie, jak spędzi sam środek stycznia.
Malta zimą jest super – w styczniu temperatura waha się od 10 do 20 stopni, przy czym sięga raczej tej górnej granicy. Dla takich antyfanów ciągłego plażowania podczas wyjazdów, jak my – to naprawdę okej! Wszędzie zielono, niczym wiosną. Nie zapomnijcie jednak, że jest to także czas wzmożonych opadów na wyspie. Najwięcej deszczu można się spodziewać w listopadzie i grudniu, ale styczeń też nie wypada w tej kategorii najlepiej. Nas deszcz dopadł w ciągu 4-dniowego pobytu parę razy, na szczęście nie był bardzo uciążliwy i trwał względnie krótko. Kurtka przeciwdeszczowa jest jednak moim zdaniem niezbędna, jeśli chce się odwiedzić Maltę zimą.
Wiele osób wybiera się na tę wyspę latem. Niektórzy natomiast wybierają wiosnę, a jeszcze inni jesień. Tak naprawdę nie ma pory idealnej, ale wiadomo – latem ilość turystów może przytłoczyć.
Dzień 1
Przylot + wieczorny spacer po Valletcie
Pierwszą rzeczą, jaką robimy tuż po przylocie, jeszcze na lotnisku, jest zakup tygodniowego biletu autobusowego. Z jedynego lotniska w kraju (Luqa) łapiemy następnie transport w stronę naszej bazy noclegowej na najbliższe dni – Valletty. Oczywiście czekamy na niego kilkanaście minut, bo się spóźnia (tak to na Malcie wygląda), ale to nic. Powietrze jest przyjemnie ciepłe, a przed nami rośnie palma, więc nie ma powodów do zbędnego stresu. Dojazd do stolicy zajmuje nam około pół godziny, jest już wieczór, więc tuż po zameldowaniu się w hotelu wybieramy się jeszcze tylko na kolację i spacer po mieście. Rzeczą, którą szybko zauważamy, jest cisza, jaka tu panuje. Knajpki i nieliczne sklepy są wciąż otwarte, ale ulice świecą wręcz pustkami. Jest czwartek, może dopiero w weekend Valletta zatętni życiem?






Spokojny spacer wzdłuż i wokół miasta zajmuje nam ok. 2 godziny. Do zwiedzania Valletty wrócimy jeszcze za dnia.
Dzień 2
Valletta
Dzień rozpoczynamy od spaceru po mieście. Najpierw – Górne Ogrody Barrakka, skąd rozpościera się świetny widok na Zatokę Grand Harbour i miasta usytuowane naprzeciw Valletty. Ogrody są częścią Bastionu św. Piotra i Pawła zbudowanego w 1560 r. Poniżej znajduje się Saluting Battery, również będące częścią bastionu.








Przechadzamy się jeszcze chwilę wzdłuż zatoki, podziwiając prawdopodobnie jedne z najpiękniejszych widoków na Malcie, a następnie kierujemy się na dworzec autobusowy, skąd planujemy rozpocząć naszą dzisiejszą eksplorację południowo-zachodnich rejonów wyspy. Po drodze mijamy parę ładnych miejsc.








Żurrieq
Wsiadamy więc do autobusu, a naszym pierwszym celem jest Żurrieq, miejscowość słynąca przede wszystkim z Blue Grotto, czyli jaskini, do której można popłynąć statkiem turystycznym i zachwycić się ultraczystą wodą mieniącą się różnymi odcieniami niebieskiego… Tak, tak, brzmi nieźle, ale nie zdecydowaliśmy się na odwiedzenie tego miejsca. Głównym powodem był brak pewności, czy załapiemy się na rejs (dzień zapowiadał się pochmurnie i deszczowo, a poza sezonem kursy statku zależą od pogody). Chcieliśmy za to zobaczyć katakumby w pobliskiej wsi Ħal Safi, ale mało profesjonalnie podeszliśmy do tematu i okazało się, że wysiedliśmy z autobusu w innym miejscu, niż powinniśmy. Efekt? Do podziwiania pozostał nam wiatrak zbudowany przez joannitów w 1724 r. oraz zgraja kotów, dla których młyn stał się najwyraźniej centrum rekreacyjno-kulturalnym.






Mnajdra i Ħaġar Qim
Następny przystanek, którego nie mogło zabraknąć, to prehistoryczne świątynie megalityczne (starsze od Stonehenge i egipskich piramid!). Czas ich powstania datuje się na 3600–3200 r. p.n.e. Na Malcie jest kilka miejsc, w których można takowe zwiedzić. Wskakujemy więc ponownie w autobus i już po kilkunastu minutach jazdy wysiadamy blisko kas biletowych (czy wspominałam już, że Malta to naprawdę mały kraj?). Cena (10 EUR), oprócz wstępu na teren kompleksu (Mnajdra i Ħaġar Qim), obejmuje również możliwość obejrzenia miniatur wyjaśniających, co będziemy zwiedzać oraz krótki film 4D. Jeśli chodzi o same budowle, to już sama ich lokalizacja robi wrażenie – sąsiedztwo morza, a także malutka wysepka Filfla stąd widoczna tworzą razem niesamowity klimat. Świątynie oddalone są od siebie o ok. 300 metrów.






Klify Dingli
Paręnaście kilometrów od świątyń znajdują się najwyższe klify Malty i Morza Śródziemnego – Dingli. Jedziemy więc ponownie autobusem i kilka minut później mamy okazję oglądać Filflę z nieco innej perspektywy. Jesteśmy nieco zawiedzeni faktem, że klify można podziwiać tylko z daleka, bowiem wszystkie drogi, które mogłyby nas do nich przybliżyć, okazują się prywatne.








Mdina
Ostatnim punktem naszej dzisiejszej objazdówki przed powrotem do Valletty jest Mdina, dawna stolica Malty. Docieramy tam, gdy już powoli zaczyna zapadać zmrok. Spacerując wąskimi uliczkami miasta, poszukujemy miejsca, w którym zjemy fenka, czyli królika (na co dzień nie jemy mięsa, ale w podróży robimy czasem wyjątki). Wrażenia? Raczej nie zachwycił on naszych podniebień. W międzyczasie, gdy siedzimy w restauracji, na zewnątrz rozpętuje się ulewa. W pewnym momencie w restauracji pojawia się problem z prądem, więc połowa naszej wizyty przebiega w romantycznym – i jedynym – świetle świec.






Gdy deszcz się uspokaja, ruszamy w drogę powrotną. Autobus jadący do Valletty spóźnia się zaledwie 10 minut!
Dzień 3
Valletta
Ranek poświęcamy na kolejną część zwiedzania stolicy – wybieramy się do Konkatedry św. Jana Chrzciciela. Ta największa i najważniejsza świątynia na Malcie z zewnątrz wygląda względnie skromnie, za to w środku ogrom fresków i złoceń może zaskoczyć. W katedrze zobaczyć można również słynny obraz Ścięcie św. Jana, którego autorem jest Caravaggio.






Klify Xlendi (Gozo)
Kolejnym celem na dziś są klify Xlendi na Gozo. Nie mogliśmy sobie odpuścić wizyty na sąsiedniej wyspie, nawet mimo tak krótkiego czasu pobytu. Mapy Google twierdzą, że trasę Valletta–Gozo pokonuje się w 1,5 h. Niestety, tak pięknie to nie jest. Nam to zajęło prawie drugie tyle, toteż na Gozo nie mieliśmy tyle czasu, ile byśmy chcieli. Po dotarciu autobusem do Cirkewwy, co zajęło ponad godzinę, czekaliśmy na prom, który odpłynął nam sprzed nosa. Po 45 minutach był jednak następny, więc nie było tragedii. Warto jednak nastawić się wcześniej na taką sytuację i zaplanować odpowiednią ilość czasu. Po dotarciu na Gozo podziwiamy widoki, jakie rozpościerają się ze wzgórza tuż przy porcie, a także – klasycznie – udajemy się na przystanek autobusowy, aby dostać się do Victorii (Rabatu), a następnie przesiąść w kolejny autobus, który zabierze nas do Xlendi.




Klify Xlendi okazują się strzałem w dziesiątkę! Widoki są świetne, turystów prawie nie ma, a my docieramy tu niedługo przed zachodem słońca. To zdecydowanie nasz numer jeden podczas całego pobytu, dlatego nigdzie nam się nie spieszy przez dłuższy czas.




Niełatwo opuścić to miejsce, jest tak piękne i spokojne… Jednak pora wracać, a po drodze zahaczyć jeszcze o Victorię, a dokładniej – o cytadelę.
Victoria/Rabat (Gozo)
Niestety nie dysponujemy czasem na tyle, by spokojnie przespacerować się po mieście, wybór pada więc tylko na górującą nad nim cytadelę. Mimo dość późnej godziny, wchodzimy na jej teren bez najmniejszego problemu, choć jesteśmy chyba jedynymi ludźmi, którzy zdecydowali się ją akurat zwiedzać. Roztacza się stąd widok na całe Gozo, a w którąkolwiek stronę się nie spojrzy, wszędzie widać kościoły (co nie powinno dziwić, skoro powierzchnia kraju jest mniejsza od Warszawy, a świątyń w całym kraju jest 365).




Po obejściu twierdzy ruszamy w stronę Valletty.


Dzień 4
Valletta
Nasz ostatni dzień na Malcie rozpoczynamy oboje nieco inaczej – Michał wybiera się obejrzeć Lascaris War Rooms w Valletcie, czyli podziemny kompleks tuneli i pomieszczeń pełniący rolę wojennej kwatery głównej, z której kierowano obroną wyspy podczas II wojny światowej, ja natomiast idę wysłać pocztówki oraz przechadzam się niespiesznie po mieście, robiąc zdjęcia.




Bormla, Isla i Birgu
Kilka godzin, które pozostały nam przed wylotem postanawiamy wykorzystać aktywnie (a jakże!), poznając zakamarki miast znajdujących się po drugiej stronie zatoki. Bormla, Isla i Birgu tworzą coś na kształt niewielkiego trójmiasta, a przechadzając się ich ulicami, przedostajemy się z jednego do drugiego, nie zauważając nawet granicy między nimi. Urocze uliczki z kolorowymi balkonami i świetne widoki na stolicę – warto wybrać się na spacer w to miejsce.










Informacje praktyczne
Komunikacja autobusowa – w Internecie krążą legendy na jej temat. My nie mieliśmy jakichś złych doświadczeń z autobusami na Malcie, poza tym, że oczywiście często się spóźniały (nawet kilkanaście minut). Za tygodniowy bilet, który można kupić już na lotnisku, zapłaciliśmy po 21 EUR na osobę, nastawiając się na aktywnie spędzany czas wypełniony zwiedzaniem różnych miejsc. Zrezygnowaliśmy z opcji kupna biletu upoważniającego tylko do 12 przejazdów, choć był oczywiście tańszy (15 EUR), bo uznaliśmy, że swoboda nieograniczonego przemieszczania się jest ważniejsza, zwłaszcza w kraju, w którym transport publiczny potrafi sprawić trochę kłopotów. Jak się miało później okazać, jeździliśmy dość sporo, więc kupno 7-dniowego było dobrą decyzją. Link to oficjalnej strony z aktualnymi rozkładami i cenami biletów znajdziecie tutaj.
Nocleg – ceny w stolicy są oczywiście wyższe niż w innych częściach kraju. My zdecydowaliśmy się jednak na pobyt w samym sercu Valletty, a to za sprawą faktu, że okazała się idealną bazą wypadową – wszystkie autobusy startują właśnie stąd. Z racji naszego krótkiego pobytu nie wyobrażaliśmy sobie sytuacji, w której marnujemy czas i stale udajemy się do Valletty jako miejsca wszystkich przesiadek. Stąd też spędziliśmy 3 noce w świetnie położonym (nad zatoką) Grand Harbour Hotel, za które zapłaciliśmy w sumie 241 euro za 2 osoby (ze śniadaniem kontynentalnym w formie bufetu). Jeżeli planowalibyśmy dłuższy pobyt na Malcie albo wynajęlibyśmy auto – zdecydowanie poszukalibyśmy noclegu poza stolicą.
Ceny wstępów
Konkatedra św. Jana Chrzciciela w Valletcie – 10 EUR
Kompleks świątyń Mnajdra – 10 EUR
Interesują Cię przewodniki po innych miejscach w Europie? Zajrzyj do tych wpisów: